HUTARKA

Žanočaja nienarodnaja kazka

Žančyna žyła ŭ toj dziŭny čas i była ŭ tym błasłavionym vieku, kali jaje raŭnaletki zmušanyja byli ledź nie štotydzień padfarboŭvać zdradnickuju siviznu i pieryjadyčna, zvyčajna napiaredadni viasny, ciešyć siabie dumkami pra amal realnuju mahčymaść sałodka-złaviesnaj pracedury z padstupnaj nazvaj «lipasakcyja». Aščadžajučy hrošy, vyrašyŭšy nie marnavać ich bolš na maskavalnyja srodki, kabietka adpuściła srebnuju hryŭku a-la «niamieckaja piensijanierka», ale pakul jašče mieła ŭ śpisie svaich vydatkaŭ šejp-kłub (zabaŭku zanudotnuju, ale prostuju i tańniejšuju za navamodnyja vysokatechnałahičnyja ŭździejańni na arhanizm). Tam jana, choć i ŭvažałasia ŭsio svajo žyćcio chvaravitaj niedałuhaj, navat lanujučysia mahła dać foru luboj z kruhładupych raŭnaletak svajoj dački, i heta ciešyła, padvyšała samaacenku, jakaja pieryjadyčna ślizhała kudyś nižej za plintus. Złaviŭšy i admyŭšy ŭciakačku, ciotka raz-poraz dazvalała sabie toje, čaho nie mahła ździejśnić u svaje saŭkova-zadušlivyja junačyja hady: nadziavała moładzievyja džynsy «ŭ ablipon» i lotała na daŭžeznych špilahach, nahadvajučy chutčej cybata-čubatuju čaplu, chacia mnohija nieprychavana nazyvali jaje kurycaju. Peŭna, u adzin z takich momantaŭ jaje i zaniesła tudy, kudy čamuści, jak vyjaviłasia, zalatać było niebiaśpiečna… Karaciej, ledźvie nie ŭlapałasia horaj za tuju indyčku z barščom…

Telefanavańnie zaśpieła źnianacku. Zatłumlenaja pobytavaj mituśnioj, žančyna aŭtamatyčna raźlapiła pałavinki svajoj parepanaj «nokii» i, nie zvažajučy na huki, što papiaredžvali pra čužaka «na drocie», skazała «słuchaju».

— Ja viedaju, što majecie na mecie admaŭlacca, ale ja b nie raiŭ Vam hetaha rabić. Tym Vy zrobicie tolki horš dla siabie, uskładniajučy svajo stanovišča. Tamu zapišycie, kali łaska, adras i numar kabinieta… Taki čas Vas zadavolić?.. Tady čakajem, usiaho najlepšaha.

U aznačany dzień i čas jana była volnaj, samotnaj dy krychu sumnaj: piermanientny kryzis siaredniaha vieku nastojliva patrabavaŭ choć hady ŭ rady mianiać atačeńnie, novyja džynsy j špilki prahnuli špacyru…

…………………………………………………………………………………………………..

— Dobry dzień, uładkoŭvajciesia voś tut… Mianie kličuć Jo. P. R., śledčy STU, nazavicie siabie, kali łaska…

Z-za stała pahladaŭ zusim maładzieńki chłapiec, vielmi zvyčajny, amal nie zapaminalny z abličča ŭładalnik stomlenaha blakłaha hołasu, u adroźnieńnie ad taho, niadaŭniaha intryhoŭnaha telefonnaha — mietalična-hadžetnaha. I peŭna ž, praktykant, tak žančynie padumałasia. Bo chiba ž pierapoŭnieny samapavahaj «maciory śpiec» budzie zajmacca hetkaj małaznačnaj dla karjery spravaj, jak niejkaja hutarka pra nieviadoma što sa słaboj na intelekt chatniaj haspadyniaj…

— K. Ł. M-N, — adrekamiendavałasia žančyna, prasačyŭšy pozirk junaka: nu viadoma, kaho cikavić śsiviełaja hałava, kali jość ščylna zadžynsavanyja ściohny…

— Jak Vy ŭžo viedajecie, my vyklikajem dla hutarki ŭsich, chto apynuŭsia ŭ hetym miescy taho samaha čysła. Nie varta admaŭlać, što Vy tam byli, — Vaš telefon zafiksavany ŭ aznačanym kvadracie ŭ pieryjad voś z hetaj da hetaj hadziny. Adkažycie, kali łaska, ź jakoj metaj vy tudy išli j što tam rabili…

— Ja ž nie mahu tak adrazu zasiarodzicca… małady čałaviek, pa-pieršaje, ja prašu nazvacca ŭsich prysutnych surazmoŭcaŭ… takaja kolkaść nieznajomych mužčynaŭ u začynienym pakoi pravakuje ŭ mianie paniku… — zakvachtała ŭzrušanaja naviednica. Pavolniej, kali łaska, kali ja chvalujusia, to kiepska ŭsprymaju infarmacyju na słych… daviedzieny psichołahami fakt, vy ž pavinny viedać… Jakoje zvańnie, prabačcie?… Naziralniki? Nu viadoma, chto ž ciapier suprać naziralnikaŭ. Čamu nie treba, P.R. ža piša, choć kaža što hutarka… Što Vy tam zapisali, spadar śledčy? Tłumačalnaja… Dyk pierš čym ja ściamlu, što adkazać, patłumačcie mnie jaśniej, što Vy zaraz pra moj telefon skazali?

— K. Ł., vaš telefon zafiksavany na aznačanym miescy…

— Jak heta zafiksavany? Svoj telefon ja zvyčajna našu ŭ torbačcy, nichto jaho nidzie nie fiksavaŭ, ja b viedała…

— Telefon zafiksavany śpiecyjalnym pryboram, voś razdrukoŭka śpisaŭ, heta Vaš numar?

— Nu ja tady Aelita z Marsa… Nie, ja bačyła niešta takoje ŭ NTVešnym sieryjale, ale ž tam inšy raz takoje pakazvajuć, niaŭžo vy, chłopcy, vierycie?.. A śpisaŭ ja takich nadrukuju vam tysiaču miljonaŭ da nieba. Paru hadoŭ tamu, jak muž źbieh, sama pampavała levyja bazy ź sieciva, kab kachanak jahonych vyličyć. I hetak tady mnie karcieła zajmieć niešta padobnaje, ci dzie žučka nabyć… Dy dzie nam, kłušam, toje dla nas fantastyka…

— Spadarynia, dla nas heta daŭno realnaść, davajcie pa spravie… hołas śledčaha pačynaŭ nabirać mocy dy źlohku padryhvaŭ.

— Pa jakoj? U jakaści kaho ja tady vyklikanaja, dzie maja pozva, pratakoł, advakat… usio žyćcio na mnie niechta aščadžaje… Nabraŭšy pabolej pavietra, utaropiŭšysia ŭ stol, kabiecina siliłasia zhadać jašče niešta ź niekali čytanaha ŭ necie i sakatała na aŭtamacie: ja nie vieru ŭ praŭdzivaść vašaha śćvierdžańnia… Vy zmušajecie mianie da samaahavoru, kanstatujučy niešta niečuvanaje ŭ śviecie…

— Fakt Vašaha niedavieru da našaj infarmacyi nie maje anijakaha značeńnia… Surjoznyja ekśpierty…

— Kab ža tolki da infarmacyi ja nie mieła davieru… Ja ŭvohule nie daviaraju ludziam, jakija trymajuć za ŭzor čałavieka, što paniščyŭ proćmu nievinavatych, nie mienš surjoznyja ekśpierty toje daŭno daviali…

— Čto Vy imiejetie v vidu? Padaŭ hołas adzin z prysutnych.

— Mužčyna, hetaja fraza niedapuščalnaja ŭ razmovach z kabietami majho vieku, chiba Vy nie pamiatajecie toj stary saviecki aniekdot?..

— Što Vy sabie dazvalajecie, Vy vyklikanyja na hutarku ŭ aficyjnuju ŭstanovu…

— Ja hutaru… Maje pavodziny, jak mnie padajecca, znachodziacca ŭ miežach majho razumieńnia hetaha pracesu, kali niešta nie tak, to dajcie instrukcyju i patłumačcie, čamu ja pavinna joj padparadkoŭvacca. Ja ž nie pracuju ŭ vašaj aficyjnaj ustanovie…

— K. Ł., što Vy možacie nam paviedamić pa tym pytańni, što nas cikavić: Vy sami tudy pajšli ci niechta paklikaŭ…

— Dziŭnyja ludzi, vy ž vučyli niešta ŭ vašaj alma mater, čamu ja pavinna niešta śviedčyć pra siabie małaznajomym chłopcam pad partretam čałavieka, jaki addavaŭ zahady niščyć maich kreŭnych?..

— Dy Vy što-o?! — padchapiŭ prapanavanyja naviednicaj intanacyi druhi sa starejšych prysutnych, — nu-nu, padrabiaźniej, adkul pajšli i kim byli vašyja prodki…

— Nu, heta hledziačy adkul ličyć: kali z centru, to možna skazać, što najbližejšyja mnie — navadvorskija, a kali… dobra… Vy prosta pravakujecie mianie na pryznańnie… Skažu ja vam, spadary aficery, pa sakrecie (hołas žančyny ścišyŭsia, staŭ nižejšy, jana pasunułasia bližej da niezdarova, plamami paružaviełaha maładzieńkaha praktykanta, zmusiŭšy jaho adčuć duch ciopłaha ŭspatniełaha cieła, źmiašanaha z pacham śviežazasmažanych katletaŭ): daśledujučy svoj radavod, ja vyśvietliła, što naš prezident davodzicca mnie dziadźkam pa baćkoŭskaj linii… Vy mnie vierycie?

— Kali pryviedziacie pierakanaŭčyja d-dokazy… źbiantežana pramarmytaŭ stomleny chłopča… ale…(ci to idyjockaja zajava, ci to niečakanaja nieadpaviednaść pakocanaha časam tvaru i amal dziciačaha stanu naviedvalnicy prymusili jaho ŭtaropić vočy ŭ akno i ciažka, hučna prakaŭtnuć pavietra. Vurkatańnie spuściełaha da południa straŭnika źniščyła psieŭdasurjoznaść tonu hutarki daščentu).

— Voś i mnie patrebnyja dokazy taho, što vy tut ćvierdzicie, — skarystaŭšysia niajomkaściu paŭzy, žančyna znoŭ zatraščała, by saroka: — Ja patrabuju pačytać instrukcyju da taho cuda-prybora, daviedacca pra pryncyp jaho raboty, nakolki jon nadziejny, praŭdzivy, dakładny, ci nie zaškodziŭ jon zdaroŭju žycharoŭ horada i telefonnym ci jakim inšym aparatam… nie va ŭsich jość hrošy na novyja… Mała nam Čarnobyla i aŭtavychłapaŭ… Faktami fabrykavańnia supracoŭnikami strukturaŭ, padobnych da vašaj, usialakich niepraŭdzivych dadzienych suśvietnaja litaratura poŭnicca cieraz kraj… Mahu dać pačytać… Čamu fantastycy z televizara ja pavinna vieryć, a knižkam — nie?

— Skančaj hety cyrk na drocie, Jo., vaźmi ŭ jaje adbitki i chaj šybuje… — strasianuŭ zastajałaje pavietra kabinieta pahroźlivy ryk naziralnika.

— Niaŭžo jašče jość dzivaki, što chapajuć aby što hołymi łapami… Nie, maje palcy — maja pryłada pracy i zanadta čullivy orhan dla takoj pracedury, da taho ž, moža być alerhija, potym nie raspłaciciesia…

— Słuchaj, ty, «asabliva razumnaja»…

— Mienavita tak i kazaŭ važak partyzanskaj chieŭry, paźniej eks-hieroj Łunin, pierad tym jak pa pjanaj łavačcy źniščyć hrupu savieckich vyviednikaŭ. Tyja byli pačali jamu tłumačyć, jakim pavinien być partyzanski ruch u našych krajoch… Niejak atrymała ja paštovačku, nieviadoma ad kaho, značyłasia tam, što budučynia naša ŭ niečych rukach i podpis: Łunin. Ja dasiul nie skiemiła, što heta značyć…

— Dy papsavać tabie žyćcio — raz plunuć…

— Pracujcie nad manierami, aficer… Usio, što vy mahli dla psavańnia majho žyćcia zrabić, vy ŭžo zrabili… praŭda, ciapier horš moža być tolki viartańnie majho «błahaviernaha», što samo saboj zmarnuje ŭsie vašyja papiarednija namahańni…

— Vy marnujecie naš čas, a my zaniatyja ludzi…

— Ja nie nabivałasia, jašče praz telefon chacieła skazać, što mnie niama pra što z vami hutaryć, dyk słova nie dali ŭščamić, a maja znajomica, miž inšaha, raz nazvałasia pa telefonie karespandentkaj fm-radyjostancyi i pad vyhladam apytańnia «Chto jak prabaviŭ leta» raskałoła kachanku svajoj siabroŭki…

— Vy svabodnaja, možacie iści…

— Nie iści, a jechać — dvuma vidami transpartu ź pierasadkaj, siudy i nazad — 2800, butelka małaka. Ličycie, padaryła vam za škodnaść…

…Mała što padatki za niečy idyjatyzm dziaruć, dyk jašče i hatoŭku… — huhnieła sabie pad nos amal źlacieŭšaja z katušak ad uzrušeńnia hetaja sivaja pihalica — blin hareły, na treniroŭku spaźniajusia, a jašče pamycca b paśpieć… na chaleru nažerłasia katletaŭ na dvoje sutak napierad?..

«Čmo na cyrłach, a ŭsio tudy ž, precca kudy Makar cialat nie haniaŭ… zastaŭsia ja na ch… biez stypiendyi… na, padavisia, vaźmi majo dabro i hora-złybiadu ŭ dadatak», — biazhučna łajaŭsia ŭžo źbialeły, z drobnymi kropielkami na iłbie chłopiec. Vyciahnuŭ z kišeni brudnavaty bezavy fancik kupiury i kinuŭ pierad žančynaj na stoł. Jana pavolna vyciahnuła šyzavaty, jak jaje hałava, hamaniec i, padčapiŭšy daŭhimi paznohciami za ražok, pakłała pierad praktykantam spačatku dźvie zašmulanyja ŭščent zialonieńkija papierki, potym dźvie daŭžejšyja sinija: mnie lišniaha nie treba. Ustajučy, ahładziła na ściohnach i kalenkach kałašyny naviutkich antracytavych džynsaŭ i vyjšła, nie azirnuŭšysia ŭ bok astatnich mužčynaŭ.

— Nu što, «spadar śledčy» Jo., znoŭ niezalik… Kazali ž: razmovy pravodzić — heta vam nie kapustu varyć. Praktykujciesia lepiej. Pra termin pierazdačy daviedajeciesia ŭ dekanacie.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?