Taciana Barysik. Apaviadańnie.

— Dzieviać hAdzin na Biełarusi, — jak zaŭždy źnianacku haŭknuła radyjo.

Ruka źniamieła, u śpinu dźmuła, mabyć, koŭdra spaŭzła. Hałava niby cebar zrabiłasia, u rocie smažyła. Ściapan Malinoŭski — pjanica sa stažam, žychar spalnaha mikrarajonu, pensijanier i veteran vytvorčaści ŭ adnoj asobie, ź ciažkaściu pračynaŭsia na rodnaj kanapie. Ranica nadychodziła druhi raz zapar. Pieršy raz Ściapan prałupiŭsia jašče a šostaj. Heta pamiataje dobra. Pamiataje, jak chadzili z chłopcami pa vino i ŭziali čatyry butelki. Pamiataje — dźvie vypili ŭ dvary, dźvie prychavaŭ doma. A voś dzie prychavaŭ — nia pamiataje — choć zabi! Mo ŭ šafie, a mo i ŭ kišeni palito… Kryj boža žonka, idučy na pracu, zhledzieła, tady pišy prapała. Darmajedy! Tolki j hladziać, kab ababrać, a tak nikomu na staraści hadoŭ nie patrebny. Žonka ceły dzień u kantory sraku svaju prasiedžvaje, i ŭ chacie nie pierarobicca. Syn zusim doma nie stykajecca, žyvie ź niejkaj, u jaje kvatera i dziciania, tolki pa hrošy j prychodzić. Dačka naadvarot — dzień tyrčyć doma, kabyła takaja, usio na baćkavym karku, a kłopatu j uvahi nie dačakaješsia. Voś i zaraz — vada ŭ vańnie curčyć, znoŭ niešta jana tam myje! Nie kab padyści dy papytać: “Nu, jak ty, tata, ci nia treba čaho?”

Ad horkich dumak u Ściapana ažno levy bok zaśviarbieŭ. Paviarnuŭsia, pačuchaŭsia — štości braznuła. Z-pad kanapy vykaciłasia plaška vina “Kupalinka”, z paparać-kvietkaj na etykietcy.

— Nadziejnaja schova! — uzradavaŭsia dziadźka, adšukaŭ u kišeniach reštki zakuski — paŭhurka i raźlezły piačenik, adkarkavaŭ zubami “Kupalinku”.

U hety momant curčeńnie vady ścichła, z vannaha pakoju vysunułasia dačka — Marynka Malinoŭskaja — kolišniaja vydatnica biblijatečnaha technikumu, paśla pieradavička ŭ šapiku, a ciapieraka prosta biespracoŭnaja.
Uhledzieŭšy čarhovuju baćkavu pachmiełku, askietyčny śniadanak, jana tolki j pramoviła z dakoram: “Iznoŭ?” Kazać niešta jašče było biessensoŭna — pierakanałasia nieadnojčy. Tamu Marynka prosta nabrała vady ŭ taz, kinuła tudy džynsy, parašok raźviała, nacisnuła knopku mahnitafona, kab viesialej było.

I tut zdaryŭsia cud! Ekspresiŭnaja ŭschodniaja melodyja litaralna ŭvarvałasia, vybuchnułasia, skałanuła ŭsiu prastoru dvuchpakajoŭki. Hučny mužčynski hołas zaśpiavaŭ ci to pa-arabsku, ci to pa-turecku. I čułasia ŭ hetym śpievie niezvyčajnaja radaść žyćcia, niespatolenaja praha kachańnia i inšyja ekzatyčnyja rečy.

— Marynka, čaho hety čačen tak kryčyć? — prastahnaŭ baćka z kanapy.

Dačka zaniataja šaravańniem džynsaŭ, začaravanaja muzykaju, navat nie zreahavała. A kali b navat i źviarnuła ŭvahu na zapyt-stohn, naŭrad ci zmahła b niešta rastłumačyć.

Sučasnaja tureckaja dyskateka — paznačana na vokładcy nazaŭždy pazyčanaha ŭ kahości dyska.

“Małajcy turki”, — zaznačyła Maryna, viesialacca dyk viesialacca, a smutkujuć — až maroz pa skury.

A ŭ nas? Na viasielli piajuć: “U cerkvi stajała kareta, — i dalej pa tekście, — naprasna dziavicu zhubili…” Na chaŭturach havorać pra pamidornuju rassadu, kałaradzkich žukoŭ i kudy čyj syn pastupać budzie.

Sucelnaja anemija.

— Marynka, Marynka! — pierarvaŭ rozdum baćka.

Znoŭ vysunułasia z vannaj.

Tak i jość — adviečnaja pieśnia: napiŭsia, vyciahnuŭ fotaalbom. Mazhi kampaściravać budzie. Čort jaho biary, džynsy ŭžo pamyła, adno prapałasnuć zastałosia.
Možna trochi adpačyć.

— Marynka! Idzi pahladzi, — nie pakidaŭ u spakoi baćka.

— Heta tvaja baba Marusia, a heta ja i siastra Kacia ŭ maładości…

Daviadziecca padyści, nie adčepicca. Chacia j bačyła tuju Kaciu ŭžo razoŭ sto, usio ž zirnuła na pažoŭkłaje fota dziela pryliku.

— Pieršaja dzieŭka na ŭsie Michanavičy, — praciahvaŭ baćka, — pašpart u jaje byŭ — na viecinara ŭčyłasia, a pryhažunia jakaja!

Dačka ŭ abliččy ciotki Kaci ŭ junactvie nie zaŭvažała ničoha pryhožaha. Z fatazdymku vytaraščanymi vačyma pahladała mardataja dzieŭka ŭ ciesnaj sukiency ź biełym kaŭnierykam.

— Kolki chłopcaŭ za joj uvichałasia! I čaho pajšła za hetaha Jurku-dyjabetyka? Kvioły, chvory, usio žyćcio, jak niedapiečany jaki pa balnicach, sanatoryjach jeździŭ. A Kacia rabiła by čorny voł, za dvaich. Čort jaho nia ŭziaŭ niahiehłaha hetaha! Žyvie i pamirać nie źbirajecca.

— A tut ja ŭ kamsamoł ustupaju, — niečakana pierajšoŭ baćka da nastupnaha fota. — Duža karcieła ŭ kamsamoł ustupić, kab pajechać u horad dy paśla zajści ŭ čajnuju na stancyi. Paspytać krem-sody, sałodkaj biełaj bułki.

— A voś tut ja ŭžo paśla armii, — adharnuŭ jašče adnu staronku albomu, — jak na zavod uładziŭsia, na pieršamajskaj demanstracyi, ź siabrami Piećkam Kušnieram z Kličaŭskaha rajonu i Vićkam Zajcavym — verbovanym z Rasii. Bačyš, dačka, jaki ja byŭ frajer jak byŭ małady i žyŭ u abščažycii! Płašč bałońja, štany ŭ strełkach! Nivodzin šybździk na tancach nie čaplaŭsia! Viedali — u łyč dam!

Varta adznačyć, na tym fatazdymku baćka sapraŭdy vyhladaŭ frajeram, asabliva na fonie Piećki i Vićki, niedamierkaŭ u adnolkavych brylach.

— Štukavaty chłopiec byŭ hety Piećka! Adnaho razu na tancplacoŭku pryjšoŭ u dziedavych łapciach. Ale kolki ni dakazvaŭ na ŭvachodzie, što łapci — jahonyja čaraviki, na tancy nie puścili. Ja Piećku ŭziaŭ za šafiera, kali žaniŭsia. A voś i naša z tvajoj mamaj viasielle..

Paśla hetych słovaŭ Ściapan hłynuŭ vina, spustošyŭšy “Kupalinku” daščentu.

Zdavałasia, znajomaja da bolu chronika baćkavaj maładości budzie biaskoncaj. Pašancavała, što hetym razam chacia vojska nie začapiŭ, chutčej by ŭžo dajšoŭ va ŭspaminach da svajho zornaha času.

— U 89-m hodzie mianie abrali staršyniom cechkomu. Deficyty dzialili. Materyjał z łaŭsanu, kaściumy spartyŭnyja. A kolki štučnych jełak zialonych i bliskučych ja pryvałok dadomu i pradaŭ naleva! — z zachapleńniem uzhadvaŭ Ściapan najlepšy momant u svaim žyćci.
“Nu narešcie, zaraz užo niadoŭha”, — z palohkaju ŭzdychnuła Marynka.

Praz kolki chvilin pryŭźniaty baćkaŭ nastroj źmianiŭsia.

— I kamu ciapier treba hetyja jełki i kaściumy? — tužliva prahavaryŭ jon.

“Nu ŭsio, dalej možna nia słuchać”, — vyrašyła dačka i patepała nazad u vannuju, nie dačakaŭšysia pradkazalnaha finału chroniki.

— Majo voziera-a! Maje Michanavičy-y! Maja baćkaŭščyna! Spalili chatu, padły! — naŭzdahon joj zajenčyŭ baćka. Rodnaja chata zhareła dva hady tamu razam z susiedavaj puniaj pry niavyśvietlenych abstavinach, a jašče hadoŭ dziesiać — z taho času, jak pamierła baba Marusia, stajała pustaja i truchlavieła biez dahladu.

Papraŭdzie kažučy, ni pry žyćci baby Marusi, ni paśla jaje śmierci naviedvać rodnyja miaściny, paradčyć siadzibu baćka asabliva nie imknuŭsia. Sumavać pa baćkaŭščynie tym bolej nie prychodziła ŭ hałavu. A zaraz chaty nia stała — płača jak babior. Nia jon płača — hradusy płačuć, to nienadoŭhaje.

Marynka pierakananaja, što zaraz užo nichto nie pieraškodzić joj, pierapałaskała džynsy, kinuła ich na trubu ŭ vannaj, padyšła da vakna.

La padjezdu stajała šykoŭnaje aŭto, a pobač ź im Ludka Harelikava z treciaha pavierchu. Doŭhija čornyja vałasy, biełaja kurtačka, čyrvonyja boty. Studentka, aktyvistka, pryhažunia i dačka hałoŭnaha technolaha miasakambinatu. “Vo šancuje čałavieku! I źniešnaść, i hrošy, i žanich z mašynaju”, — zaznačyła Marynka.
Krajem voka začapiła ŭłasny adbitak u lusterku: blakłyja redkija vałasy, paŭnavataja postać, skulomčany syntetyčny švedar. Nia zorka, adnym słovam. Miljon takich. Ničoha dobraha ad žyćcia nie pryčakaješ. Ščaślivy baćka!

Raniej kupiŭ bałonievaje palito — i ty ŭžo “pieršy chłopiec u vabščažycii”. Chaj nie zarabiŭ ničoha za žyćcio. Chaj štodnia pjany i ŭ pakamiečanych nahavicach. Ale maje prava hanarycca, maŭlaŭ, u maładości byŭ frajer.

A mnie navat dzieciam i ŭnukam nia budzie čaho pakazać i čym pachvalicca.

Urešcie, chto sa znajomych, aproč Ludki, nasamreč zorka, chacia b u svaim asiarodku, u nas na rajonie?

Moža Lenačka Miacielskaja? Vočkami łyp-łyp, zaŭždy saładžavieńkaja ŭśmieška na tvary. Prakocicca na darahoj mašynie ź jakim kavaleram — tydzień až piščyć ad ščaścia! Zarobak svoj žabračy ŭ dziciačym sadku atrymaje — uvieś da apošniaha rubla na šmotki spuścić.

Kazała, niby jaje lepšaja siabroŭka — dačka ministra. Ź ministrami siabruje, a hrošy pazyčać biažyć da majoj maci. Niešta nie śpiašajecca załataja moładź brać da siabie ŭ kampaniju muzrabotnika Lenačku z małasiamiejki.

Moža, Saška Padabied? Razam u technikumie vučylisia. Starasta hrupy, pryhažun, artyst, kaveenščyk! Nadzieja technikumu! “Voś kamuści ščaście patrapić”, — dumali vykładčyki i adnakurśnicy. Akazałasia — nijakaja nie nadzieja, tak — na ŭsie bočki zatyčka. Usiudy i nidzie. Sa skury vyłuzvajecca — a karyści? Ažaniŭsia. Žonka adna dzicia dahladaje i pracuje na paŭtary staŭki. A jon ni došku prybić, ni hrošaj zarabić! To ŭ pachodzie, to na pryrodzie, to ŭ KVK hulaje.

Ci ŭziać da prykładu toŭstuju Śvietku. Honar siamji, razumnica. Dvaccać piać hadoŭ, a šče ni dnia nie pracavała. Vučycca na płatnym adździaleńni za baćkoŭskija hrošy. Druhuju specyjalnaść atrymlivaje. Takuju ž nikomu na chren nie patrebnuju, jak i pieršuju.

A susiedka Viera? Karaleva rajonu! Pieršy raz vyjšła zamuž u šasnaccać hadoŭ za niejkaha curbana. Chvaliłasia — apranuŭ z noh da hałavy! Aha, majku i tapci kupiŭ. Pažyŭ ź joju trochi toj džyhit i nazad u soniečnyja krai pajechaŭ… Da žonki i čatyroch dziaciej.

Zaraz Viery vasiemnaccać. Nadziei na lepšaje nie hublaje. Žyvie ŭ ich niejki ŭžo dva miesiacy — udvaja starejšy za jaje, uvieś u tatuiroŭkach, kaža — ad ciahnika adstaŭ. Vierka ličyć siabie redkaj krasuniaj, niahledziačy na adsutnaść dvuch piarednich zuboŭ i časty pach pieraharu.

— Nu, a kali ŭžo ty zamuž vyjdzieš? — zaŭždy padkołvaje pry sustrečy.

Nie, niama na našym rajonie zorak aproč Ludki. Tak, lampački enerhaźbierahalnyja, kaladnaja iluminacyja, lichtary — u alkaša pad vokam. Televizara nahladzielisia i zachvareli na zornuju chvarobu. Praŭdu kazała niabožčyca baba Marusia: čym bolšaje haŭno, tym vyšej siabie stavić.

Nu, što tranty svaje pamyła. Treba ŭ kałhasnuju kramu źbiracca. Tam jakraz a pałovie na dvanaccatuju zavoz. Faršu i parebryn na sup užo niama ŭ ladoŭni vielmi daŭno. A ŭ kramie kałhasu “Avanhard” usio tańniejšaje i śviažejšaje. Trochi ŭ čarzie pastajać varta, chacia b dziela taho, kab pabačyć uśmiešku na matčynym zmoranym tvary.
Jaje apošnim časam kali i raduje što ŭ žyćci, dyk heta naviedvańnie kałhasnaj kramy.

Pakul Marynka źbirałasia, šukała pa kvatery spačatku čyściejšyja štany, paśla svaje čaraviki i cełuju torbu, la padjezdu pad abdrypanym kustom bezu raśsiełasia zaŭsiodnaja kampanija. Lida Murzicha i Vala ź dziasiataj kvatery — siabrovački-platkarki nie raźli vada. Pobač, na hetaj ža łaŭcy, by pievień na žerdačcy, prymaściŭsia Kola Hryb. Bityja paŭtary hadziny jon baviŭ čas u čakańni darmavoj vypiŭki, ale žłukcić čarviŭku ŭ dvary siońnia nichto nie śpiašaŭsia, tamu Kolka zmušany byŭ słuchać abhavory i raz-poraz niešta bubnieć.

Usie troje mieli za piaćdziesiat hadoŭ i jak balšynia žycharoŭ mikrarajonu, u maładości byli nasielnikami moładzievaha internatu i razam skakali na tancach, a paśla stali susiedziami pa kvaterach i razam siadzieli na łaŭcy.

Pažyćciovyja kalehi pa pracy na adnym pradpryjemstvie, adnačasova to ziemlaki, to svajaki. Vialikaja vioska. Nie schavaješsia.

Z padjezdu vybiehła Marynka.

Lida Murzicha ŭsłych, davoli hučna: “Dzieŭka charošaja, a hrošaj niama”.

Maryna moŭčki: “Možna padumać, u ciabie jany jość, kaza staraja!

Kab byli, dyk vy b usiemiaroch nie dušylisia b u dvuchpakajoŭcy! Škada niama času svarycca, ja b tabie rot zatknuła”.

Dziaŭčyna pajšła da kramy, razmova išła svaim chodam.

Vala: “Baćka jaje — Ściopka Malinoŭski, katory dzień nie prasychaje. Pamiataju, u maładości na tancy pryjdzieć, płašč svoj bałonievy napreć, nos uhoru. Što ty! Nichto jamu nia roŭnia. A boty da piatak ździortyja dy niačyščanyja”.

Lida Murzicha: “Usio da mianie zalacaŭsia. U našym pakoi kožny viečar siadzieŭ. Svaje hrošy prahulajeć, tady hladzić padjeści na darmaŭščynu.

Dobra što nie pajšła za jaho. Tak pjeć!”

Vala: “A tvoj nia pjeć? Učora z aŭtobusa ledź vylez” (źjedliva).

Lida Murzicha: Pjeć, dy nia tak.

Kolka Hryb: Ściapan — mužyk niebłahi. Z majoju kumoj Natašaj z adnoj dziareŭni. Tolki za čarkaju słova nikomu nia daść prahavaryć, asabliva kali pierabiare, tady čuješ ad jaho adno — usio ja dy ja, ale nie prapojca, nie. Čałaviek paradačny, mnie drel pryvałok. A chto ciapier nia pje, akramia kadziravanych?

Lida Murzicha zachoplena: Vasia ź dziasiataha padjezdu! Pahladziš — i doma ŭsio dziełajeć i pałavički trasieć.

Vo jaho žoncy Soni padviazło. Pa subotach na stadyjonie biehajeć Vaśka!

Kolka sa śmiecham: Aha, treźvieńnik. Razam z Sońkaju naciahnuć sparciŭki na svaje toŭstyja sraki, pratrasucca trochi i nazad. Žonka stanie kala łaŭki i babam chvalicca, jakija jany fizkulturniki. A Vaśka tym časam koŭź za vuhał, i čarniła z harła hłykaje.

Vala ŭzradavana: I jon taki samy! A my dumali: treźvieńnik. Nu, ja ŭžo pajdu abied mužyku varyć treba, hulaj, padruha.

Lida Murzicha šeptam naŭzdahon: Kab ciabie ziamla nie nasiła, takuju padruhu! Pra majho mužyka ŭsio znajeć: ci jon pjany ci jašče jaki, a pra svajho maŭčyć. Nia chvalicca, jak voka padbiŭ joj, try dni ŭ dvor nie vychodziła. Mała ŭvaliŭ. Možna było bolš, kab jazyk svoj pahany nie raspuskała.

Murzicha pasiadzieła jašče z paŭhadzinki, ale razmova nia kleiłasia. Nia pryvyk Kola Hryb razmaŭlać nie pachmialiŭšysia. Narešcie syšła i jana — seryjał hladzieć.

Marynka Malinoŭskaja viartałasia dadomu z dvuma kilami jakasnaha faršu i kilahramam parebry.

Słup abjaŭ, zadrypany kust, samotny Kola — ćviarozy j niaščasny, abšalavanyja dźviery, leśvica ŭvierch. Susiedka źnizu varyć katam rybu. Smurod ścielecca pa ŭsim domie.

Susiedka źleva pravić jubilej. Pryjšli žančyny z pracy, ad usiaho kalektyvu mikrachvaloŭku ŭ padarunak prynieśli. Ciapier z-za kvaternych dźviarej danosiłasia tužlivaje:

— Spamiań mianie, mama,

Spamiań u aŭtorak…

A ja ciabie mama,

Na dni razoŭ sorak…

Pakul dziaŭčyna kałupałasia klučom u zamku, anemičnaja pieśnia źmianiłasia na bolš aptymistyčnuju, nakolki heta mahčyma ŭ našych krajoch:

-- Umiejcie žyć, umiejcie pić,

I ŭsio ad žyźni brać.

Usio raŭno kohda-niebudź

Prydziocca pamirać!

Aj-jaj u hłazach tuman

Kružycca hałava…

Za paroham kvatery — baćkoŭski chrap dy raźlitaje vino na zedliku la kanapy.

Čamuści navat u lepšyja časy pa viartańni dadomu nikoli nie było adčuvańnia rodnych ścienaŭ, što dapamahajuć, baćkaŭščyny, jak kazali ŭ Michanavičach.

— Pa jakoj da baćkaŭščynie ja pad staraść zapłaču? — znoŭku pazajzdrościła baćku dačka.

I nie zapnuŭšy navat farš u ladoŭniu, chutčej nacisnuła vyratavalnuju knopku mahnitafona.

Dziŭna, ad čužynskaha śpievu pakrysie viartałasia pačućcio raŭnavahi. Toj samy, pryjemny mužčynski hołas užo nie viesialiŭ, nie zaklikaŭ tančyć, a prosta spakojna płyŭ pa pakoi, supakojvaŭ, uhavorvaŭ, i, zdavałasia, abiacaŭ marski kruiz i šmat šmat chalaŭnych kavunoŭ, dyniaŭ, piersikaŭ. A moža j nie abiacaŭ ni chalery, prosta nastojliva prapanoŭvaŭ naviedać tureckuju dyskateku, samuju raznastajnuju ŭ śviecie.

* * *

Štodzionna ŭ rubrycy «Litaratura» na sajcie NN — novyja tvory i minijatury. Čytajcie dla serca, čytajcie dla rozumu, čytajcie dla movy.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?