Raman moh by stać hierojem sučasnaj «Apovieści pra sapraŭdnaha čałavieka». Źjaŭlajučysia abiezruchoŭlenym, jon dakazaŭ, što ŭ hetym śviecie niama ničoha niemahčymaha, staŭšy paśpiachovym biznesoŭcam, kłasnym fatohrafam i ŭładalnikam papularnaha madelnaha ahienctva.

Hetaja pajezdka nie abiacała ničoha asablivaha. Adnak mienavita jana prymusiła mianie pavieryć u biaźmiežnaść mahčymaściaŭ čałavieka. Pytańnie tolki ŭ tym, jak mocna my chočam dasiahnuć žadanaha…

Pa darozie ŭ polski horad Vrocłaŭ maje nievypadkovyja spadarožniki napieraboj raspaviadali ab unikalnaści fatohrafa Ramana. Svaje słovy jany padmacoŭvali nahladnymi prykładami — zdymki i praŭda byli vydatnyja. I hałoŭnaje, što mianie ŭraziła: stvoranyja vobrazy hipnatyzavali, niby ad ich išła niejkaja asablivaja enierhija.

Sustreču Raman nam pryznačyŭ va ŭłasnym madelnym ahienctvie, raźmieščanym u centry horada. Vialikaje pamiaškańnie, dzie jość usio nieabchodnaje dla pracy: hrymiorka, kaściumierny pakoj, fotastudyja, haścioŭnia i ofis. Jak raskazaŭ nam haścinny haspadar, ahienctva jon stvaryŭ u 1997 hodzie. I spačatku vielmi škadavaŭ ab hetym, bo nie moh nadavać svajmu stvareńniu naležnaj uvahi.

Ale potym usio źmianiłasia, i siońnia hetaja podyum-škoła — adno z samych paśpiachovych madelnych ahienctvaŭ Polščy. Vychavanki Ramana časta ŭpryhožvajuć vokładki takich papularnych zachodnich časopisaŭ, jak «Vogue» i «Elle», udzielničajuć u raznastajnych tydniach modaŭ.

Zdymki prachodzili ŭ zusim novaj dla mianie abstanoŭcy. Usiu miechaničnuju pracu vykonvaŭ asistent, chłopiec 18–20 hadoŭ, jaki atrymlivaŭ nieabchodnyja rekamiendacyi pa rakursie, śviatle i rezkaści ad Ramana, jaki kiravaŭ zdymkami. Ja zaŭvažyła, jak pilna sačyli za nami vočy hetaha čałavieka, napoŭnienyja niejkaj ščaślivaj tuhoj.

Paźniej Raman raskazaŭ nam, pra što dumaŭ u toj momant: «Žyviem u susiednich krainach, a takoje adčuvańnie, što my z roznych płaniet. Mnie daŭno nie davodziłasia pracavać z takim zadavalnieńniem. A ŭsio tamu, što hety biznes pieratvaryŭsia ŭ sucelnaje spabornictva. Emocyj — nul, tolki praha nažyvy… A vy, biełarusy — zusim inšyja: šmat uśmichajeciesia, žartujecie, pieratvarajučy pracu ŭ adpačynak. Vy dla mianie — hłytok śviežaha pavietra».

Druhi, zaklučny dzień našaj pracy, padychodziŭ da kanca. Usie byli ŭ vydatnym nastroi, bo vynik pieraŭzychodziŭ čakańni. Pa zakančeńni fotasiesii Raman zaprasiŭ nas ŭ svoj zaharadny dom na kubak kavy.

Mašyna zbočyła z darohi, zalitaj soniečnymi promniami, u sad, husta zasadžany biarozami, karlikavymi chvojami, pachučymi kvietkami i napoŭnieny śpievam ptušak, jakija chavajucca ŭ cieni puchnatych kron. Dom byŭ nievialikim, ale ŭtulnym. Usio tut dychała spakojem i luboŭju, schilała da davierlivaj hutarki…

Raman razharnuŭ stary albom i pačaŭ havaryć:

«Ja vielmi chaču pakazać adnu fatahrafiju… Ja časta hladžu na jaje i ŭznaŭlaju ŭ pamiaci ŭsie, navat niaznačnyja, padziei taho dnia. A dakładniej, niekalkich chvilinaŭ paśla taho, jak byŭ zrobleny hety zdymak. Na fota małady chłopiec, jaki siadzić na bierazie voziera ŭ šumnaj kampanii siabroŭ. Jon uśmichajecca, trochi žmuračysia ad jarkaha lipieńskaha sonca, jakoje ŭ toj dzień było asabliva biaźlitasnym.

Praź niekalki chvilin chłopiec vyrašyć vykupacca, uvojdzie ŭ vadu na dastatkovuju hłybiniu i nyrnie, papiarednie padskočyŭšy tak, jak rabiŭ heta šmat razoŭ mienavita tut, na hetym samym miescy. Ale efiektnaha pahružeńnia ŭ vadu nie atrymajecca…

Praź niekalki imhnieńniaŭ jaho padchopiać z vady ruki siabroŭ, jakija zaŭvažać niešta nie toje. Usio jak u śnie: šum u vušach, uschvalavanyja tvary, mituśnia… I chutkaja, jakaja pryjechała tolki praź dźvie hadziny. Paźniej daktary vyniesuć svoj prysud: praź pierałom pazvanočnika jon bolš nikoli nie zmoža chadzić, jaho ruki taksama buduć paralizavanyja, i niama nivodnaha šancu niešta vypravić…

Jak ža baluča siońnia ŭśviedamlać, što hety chłopiec na fatahrafii — ja. I što kaliści ŭsio było pa-inšamu»…

Pakul my razhladali fatahrafiju, apaviadalnik praciahvaŭ: «Šeść miesiacaŭ, praviedzienyja ŭ špitali z hipsam na ŭsich kaniečnaściach, pažaŭciełaja stol pierad vačyma ranicaj i ŭviečary, prusaki, što biehali kala majho łožku, i ŭśviedamleńnie taho, što ŭśmiešlivaha chłopca na bierazie voziera bolš nikoli ŭžo nie budzie, zrabili svaju spravu. Ja byŭ u hłybokaj depresii, pieražyć jakuju mnie dapamoh toj dzień, kali mianie nieśli na nasiłkach praz dvor u inšy korpus balnicy. Heta była pieršaja prahułka za paŭhoda. Sonca prabivałasia praź liście kaštanaŭ, ja adčuvaŭ ciapło jaho pramieńčykaŭ na tvary, pyłok kvitniejučych raślin kazytaŭ moj nos — i śviežaje pavietra… Narešcie śviežaje pavietra…

Heta dapamahło mnie adarvacca ad dna toj prorvy, ź jakoj, jak tady zdavałasia, užo nikoli nie ŭdasca vybracca. Ja zrazumieŭ: usio treba mianiać, i čym chutčej, tym lepš.

Ja kinuŭ reabilitacyju, bo ličyŭ jaje marnavańniem času, i adnaviŭsia va ŭniviersitecie, žadajučy dakazać nie tolki navakolnym, ale i ŭ pieršuju čarhu samomu sabie, što zmahu atrymać dypłom jurysta naroŭni z usimi. Staranna vučyŭ niamieckuju i anhielskuju, jakim raniej nie nadavaŭ naležnaj ŭvahi. Ale niahledziačy na ŭsie namahańni, bačyŭ vakoł siabie tolki žal, jaki miežavaŭ z pabłažlivaściu. Tak, na ekzamienie dla taho, kab atrymać piać bałaŭ, mnie dastatkova było adkazać na pytańnie, chto adkryŭ Amieryku.

Złamać hety stereatyp ja tady tak i nie zdoleŭ. A tamu i dypłom jurysta ŭsio ž nie dapamoh samaśćvierdzicca. Saboj ja byŭ niezadavoleny…

Nastupny jarki ŭspamin źviazany z 1985 hodam. Mnie 24 hady, i na adnoj z hałoŭnych vulic Frankfurta ja pradaju vielikodnyja jajki z alešyny, zroblenyja na maju zamovu rukami vrocłaŭskich umielcaŭ. Hety niachitry zaniatak prynosić siamikrotny prybytak, bo zakuplaŭ tavar ja vielmi tanna. Napiaredadni budučaha śviata jajki raźlatalisia, jak haračyja piražki. Za niekalki pajezdak udałosia pradać tysiačy jajek, dziakujučy čamu ŭžo da nastupnaha Vialikadnia ja kupiŭ sabie «Miersedes».

Byŭ i jašče adzin kruty pavarot u maim žyćci. Razam ź siabram Maryjušam, jakija siadzieŭ la majho łožku, my łamali hałavu nad tym, jak zarabić hrošy, kab pačać ahulny biznes. Heta byŭ kaniec 1980-ch — čas, kali ŭ Polščy možna było pradać mnohaje. I my pačali zakuplać u Hiermanii elektratavary, kurtki, džynsy i pradavać heta ŭ nas, u Polščy. Spravy išli lepš, čym my mahli sabie ŭjavić. Nieŭzabavie my adkryli ŭ Vrocłavie niekalki kandytarskich z ułasnaj piakarniaj.

Praź niekatory čas Maryjuš ŭsio čaściej pačaŭ havaryć, što maryć pra ŭłasny bank. Tady ja skazaŭ jamu: «Heta cudoŭna, ale ja nie ryzyknu hetym zajmacca «. A Maryjuš ryzyknuŭ, i ciapier fihuruje ŭ śpisie samych bahatych ludziej Polščy: jaho «Jeŭrabank» — adzin z samych nadziejnych polskich bankaŭ. My i siońnia vielmi siabrujem, prosta kožny abraŭ svaju darohu.

Tak stałasia, što ŭ pačatku 1990-ch ja pačaŭ surjozna zajmacca pramysłovaj nieruchomaściu. Za niekalki hadoŭ my zmahli zarabić dobryja hrošy, ale ŭ hetym biznesie ja straciŭ niekalki starych siabroŭ. Šmat chłuśni, padroblenyja rachunki, nieabhruntavanyja pretenzii… Napružanaść rasła, i ŭ vyniku mnie daviałosia pakinuć hetuju hulniu — užo zanadta vialikija byli staŭki…

Nu, a potym u mianie źjaviłasia majo ciapierašniaje dzicia — madelnaje ahienctva.

Tut žyćcio viruje: biaskoncaja čarada fatohrafaŭ, stylistaŭ, madelaŭ, vizažystaŭ i patencyjnych zamoŭnikaŭ. Ja lublu hetuju atmaśfieru i atrymlivaju zadavalnieńnie ad taho, što rablu.
Bo heta vialikaje mastactva — zaŭvažyć u natoŭpie niezvyčajny tvar i potym adnavić usiu jaho niepaŭtornaść na fatahrafii. Tym bolš što bolšaść dziaŭčat prychodziać da mianie zakampleksavanymi padletkami, praz naśmieški adnakłaśnikaŭ jany nie ŭśviedamlajuć svajoj unikalnaści.

Ale prachodzić krychu času, i na źmienu kompleksam prychodziać samaŭpeŭnienaść i pačućcio pieravahi. Kali ja zaŭvažyŭ hetuju zakanamiernaść, u štacie majho madelnaha ahienctva adrazu ž źjaviŭsia psichołah, zadača jakoha — dušyć u dziaŭčat hetuju hanarystaść na rańniaj stadyi. Bo ŭsie maje vychavanki vielmi darahija mnie i horača lubimyja. My ź imi jak adna siamja…

A byŭ ža čas, kali ideja stvareńnia madelnaha ahienctva zdavałasia mnie dziciačaj. Paźniej ja zrazumieŭ, što heta taksama dobry biznes. Da taho ž ja mahu vučyć… Niekalki hadoŭ zapar ja biaru stažoraŭ, jakich biaspłatna navučaju ramiastvu fatohrafa. Nieŭzabavie chłopcy robiacca prafiesijanałami, i ja adpuskaju ich «u volnaje płavańnie», paśla čaho nabiraju novych.

Viadoma, ja nie moh rabić ničoha adzin, tamu pobač sa mnoj zaŭsiody moj małodšy brat Piotr i siabry, jakija va ŭsim dapamahajuć. Moj mabilny telefon nie zmaŭkaje, elektronnaja pošta zavalenaja listami, a ŭ hałavie vielizarnaja kolkaść płanaŭ i idej, jakija ja spadziajusia realizavać. Ja zaŭsiody kazaŭ i hatovy paŭtaryć heta jašče raz: «U žyćci nie pavinna być miesca dla lhotnych taryfaŭ, bo jano nie zaležyć ad najaŭnaści ŭ im invalidnaj kalaski».

Piotr padnios da vusnaŭ Ramana kubak harbaty. My maŭčali. Dumaju, što ŭ toj momant dumki ŭsich haściej, jakija sabralisia ŭ pakoi, byli pra adno… Nie, nichto z prysutnych nie naśmieliŭsia b zrabić spačuvalny tvar — zanadta ŭžo mocny ducham byŭ čałaviek, jaki siadzić u invalidnym kreśle.

Kali Raman pravodziŭ nas na vakzał, jon paabiacaŭ, što abaviazkova pryjedzie ŭ Biełaruś, jakuju zavočna palubiŭ paśla znajomstva z nami…

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?