«Nie ŭsyplać ža mnie jaho, jon ni ŭ čym nie vinavaty»

Sioleta rańniaj viasnoj piensijanier išoŭ na rybu, i za im pajšoŭ ščaniuk-dvarniaka, vidać, biazdomny. Mužčyna paličyŭ, što ŭ kampanii rybačyć budzie viesialej i nie piarečyŭ takomu «naparniku». A na druhi dzień sabaka, ubačyŭšy na vulicy znajomaha, znoŭ pabieh za im.

Spahadlivy čałaviek paškadavaŭ žyviolinu i staŭ jaje padkormlivać, a praź niekatory čas i zusim pryvioŭ ščaniuka ŭ svaju kvateru na piatym paviersie.

Nakarmiŭšy sabaku čarhovy raz, čałaviek dazvoliŭ jamu zastacca na noč, a potym i nazaŭsiody. Tak žyviolina zdabyła dom i lubimych haspadaroŭ, a taksama novy status — chatniaha hadavanca.

I ŭsio b ničoha, kali b nie adno ale… Haspadary sabaki — pažyłaja para, jakaja žyvie na piatym paviersie. Aboje z pryčyny prablem sa zdaroŭjem užo redka vychodziać na vulicu: mužčyna navat pa kvatery pierasoŭvajecca z kijem. Tamu vyhulvać sabaku, jak naležyć, jany nie mohuć.

«Kab vyjści na dvor, mnie nieabchodna pieraadoleć 77 prystupak uniz i potym stolki ž uvierch, — z bolem u hołasie kaža haspadar sabaki. — Dla mianie heta ciapier vielmi składana. A sabaka akazaŭsia vielmi razumny, jamu dastatkova adčynić dźviery — i jon sam idzie hulać, a potym viartajecca.

Praktyčna kožnuju noč žyviolina śpić u svajoj ciopłaj budcy ŭ nas na bałkonie. Ja zbudavaŭ tam dla jaho budku, zasłaŭ pakryvałam: jamu tam sucha i ciopła».

Niadaŭna ŭ dźviery kvatery pažyłych brasłaŭčan pastukaŭ učastkovy. Ź jaho słoŭ stała zrazumieła:

susiedzi niezadavolenyja, što hety sabaka hulaje pa vulicy adzin, biez haspadara, łancužka i namordnika, časta lažyć pad dźviaryma padjezda i, samaje hałoŭnaje, da jaho prychodziać «siabry» — badziažnyja sabaki.

Milicyjant nahadaŭ piensijanieram ab praviłach utrymańnia chatnich žyvioł zhodna z zakonam. Ale pažyłyja ludzi, z pryčyny słaboha zdaroŭja, tak i nie zmahli vyrašyć prablemu z vyhułam: ich hadavaniec i pa siońnia svabodna biehaje pa vulicy i rehularna dałučajecca da zhrai badziažnych surodzičaŭ.

«Sabaka małady i vielmi dobrazyčlivy, jon nikoli nikoha nie pakusaŭ, navat z katami siabruje, — śćviardžaje mužčyna. — Nie ŭsyplać ža mnie jaho, jon ni ŭ čym nie vinavaty. Heta ja prajaviŭ słabaść, uziaŭ biazdomnaha ščaniuka da siabie, adkarmiŭ, abahreŭ, a vuń jak usio paviarnułasia! Mianie vinavaciać navat u tym, što ŭ našym dvary žyvie zhraja inšych sabak.

Ja nie viedaju, jak vyrašyć hetu prablemu. Moža, chtości hatovy ŭziać da siabie ŭ dom łahodnaha, łaskavaha sabaku i dać jamu jašče adzin šaniec na narmalnaje žyćcio?

«Kali pryručyli — adkazvajcie za jaho da kanca»

Na samaj spravie amal usie žychary doma viedajuć maładoha sabaku, pra jakoha idzie havorka. Jany ŭ adzin hołas kažuć, što asabista za im nie zaŭvažali ahresii, ale jon vyras da davoli vialikich pamieraŭ i, hulajučy ŭ dvary, časta pałochaje nie tolki dziaciej, ale i darosłych. Nie daje prachodu ludziam, jakija vyhulvajuć svaich hadavancaŭ na pavadku.

Taksama susiedzi śćviardžajuć, što sabaka jaŭna ličyć siabie častkaj badziažnaj zhrai, bo ŭvieś čas biehaje ź joj, ustupaje ŭ «razborki», udzielničaje ŭ bojkach. Bolš za toje, na dumku žycharoŭ doma, mienavita z-za jaho zhraja štodnia doŭhi čas pravodzić u hetym dvary, pałochaje minakoŭ, načnym brecham parušaje cišyniu.

Sa słoŭ susiedki, jakaja vyklikała ŭčastkovaha, jana ni ŭ jakim razie nie choča, kab sabaku ŭsypili. Žančyna lubić žyvioł, u jaje samoj jość chatnija hadavancy, jakich jana vielmi lubić, ale prosić nie vypuskać na vulicu darosłaha sabaku adnaho.

«Naohuł usio pačałosia nie z susiedskaha sabaki, — kaža žančyna. — Kali badziažnaja zhraja stała praktyčna žyć u hetym dvary i čaściej za ŭsio raźmiaščacca la našaha padjezda, nie dajučy prachodu, to ja patelefanavała ŭ kamunalnuju słužbu i raspaviała pra situacyju. Bo na samaj spravie ŭ nas pad voknami jość vydatnaja dziciačaja placoŭka, kudy mamy pryvodziać małych, dvor prachadny, i štodnia praź jaho iduć sotni ludziej, u tym liku dziaciej. Dy i nie mahu skazać, što sama nie bajusia hetych sabak: chto viedaje, što ŭ ich u hałavie. Tamu i paprasiła pryniać miery.

Darečy, viedaju, što nie adna ja telefanavała ŭ śpiecyjalnuju słužbu. Viadoma, bryhadzie pa adłovie składana znajści hetych sabak: na toje jany i badziažnyja, što nie siadziać u adnym miescy pastajanna. Ale znajści ich mahčyma, bo jany kožny dzień prychodziać mienavita ŭ naš dvor — spytajcie luboha žychara, — śćviardžaje žančyna. — My siońnia žyviom u cyvilizavanym śviecie, i ŭsio pavinna być pa praviłach, zhodna z zakonam.

Sabaka nie pavinien hulać pa vulicach horada biez haspadara i pałochać ludziej. U dvary, dzie hulajuć dzieci, nie pavinna žyć zhraja biazdomnych sabak.

Kali pažyłaja para nie maje mahčymaści sačyć za svaim hadavancam, vyhulvać jaho, jak treba, značyć, nie varta było brać za jaho adkaznaść, a kali pryručyli — adkazvajcie za jaho da kanca».

Haspadara sabaki, hieroja publikacyi, užo zaprasili na administracyjnuju kamisiju, dzie jamu jašče raz rastłumačać praviły ŭtrymańnia i vyhułu chatniaha hadavanca i, mahčyma, pryznačać štraf za ich parušeńnie.

Ale prablema ŭ tym, što mužčyna ŭsio adno naŭrad ci moža samastojna vypravić situacyju ŭ suviazi z prablemami sa zdaroŭjem. Tamu, sapraŭdy, zastajecca tolki adzin varyjant — što chtości z takich samych spahadlivych ludziej adhukniecca i zabiare ni ŭ čym nie vinavataha sabaku sabie.

Клас
38
Панылы сорам
24
Ха-ха
18
Ого
18
Сумна
111
Абуральна
109