Tani Siamipolki ŭ Piarechryści mahło i nie być. Jaje baćka, Askold Siamipolka, krepieńki jak harbuz ukrainiec sa smalanymi vačyma na paŭtvaru, pryjechaŭ siudy z-za śvietu razam z vysokaj, chudoj i ssochłaj žonkaju. U Piarechryści Siamipolku adrazu ž pierachryścili ŭ Siamipałku, bo ŭ ich z žonkaju jakraz i narabiłasia siamiora dziaciej. U dzieciach žonka i Siamipałka źmiašalisia ŭ samych dziŭnych praporcyjach: adny byli kruhłyja, vačastyja i nasatyja, druhija — vysokija, chudyja, z raskosymi vačyma, unutrany ražok jakich hladzieŭ uniz, a źniešni — uvierch.

Ira adrazu niezalubiła svaju raŭnaletku Taniu Siamipałku z-za raskosych vačej i vielmi vuzkich nozdraŭ, nibyta prarezanych nažom. Sieŭšy na płot i zazirajučy ŭ susiedski dvor, Ira dražniłasia: «Tańka-šmańka, zadrypańka, nie prakołatyja dzirki, a prarezanyja dzirki». Tańka nikoli nie baraniłasia, a chavałasia za ahrest i tam płakała. Heta ŭrešcie praniało žorstkaje serca Iry. Tym bolš što babka skazała: «Ot hordyja dzieci Siamipałkavy! Hołyja-hałodnyja, a nikoli da stała nie pojduć, prasić nie buduć i hałoŭki vysoka nosiać, jak makavački». Ira stała pryhladacca da susiedki. Tania praŭda była, jak makavačka — nievysokaja, tanklavaja i smuhlavaja.

«Heta tamu, što jany ŭkraincy, — dumała Ira. — Baba kaža, Ukraina tak zaviecca tamu, što jana na samym krai, i tamu ich tam piače sonca, ot začym jany takija čarniavyja».

I ŭ adzin cudoŭny dzień, kali sonca piakło jak va Ukrainie, Ira ŭźlezła na płot, ale pra prarezanyja dzirki ničoha nie kryčała.

— Tańka! — skazała. — Pakažy ruku.

Stojenaja za ahrestam Tańka tak ździviłasia, što vysunuła kałmatuju hałavu.

— Jakuju ruku? Našto tabie? — spytała z aściarohaj.

— Niasi ruku, kažu, ja chaču pahladzieć. Chočaš, dam blina sa śmiatanaj i cukram?

— Ot jašče! U nas hetyja bliny i kot nie jeść.

— Nu chadzi, ja nie budu dražnicca.

Tania aściarožna padyšła da płota, chavajučy ruki ŭ kišeni vyćviłaj sukienčyny.

— Tania, — skazała Ira ŭračysta, — ty znaješ, što ja biełarus?

— Nu? Vy ŭsie tut biełarusy, papa kaža. Biełarusy ŭ ž…ie trusy.

Iłaryja — a tak nie pa-prostamu zvali Iru nasamreč — zamyśliłasia, što b skazać pra ŭkraincaŭ. Potym prydumaje.

— Tańka, ja biełarus, a značyć, bieły i rusy, a ty ŭkraina, značycca, čornaja i ciomnaja, bo ŭ vas piače sonca. Pakažy svaju ruku, a ja tabie svaju pakažu.

Tania dastała ruku z sukienčyny, Iłaryja saskočyła z płotu i prykłała svaju łapetku da susiedčynaj. Heta sapraŭdy byli vielmi roznyja ruki.

Iryny byli biełaśniežnyja, ź sinimi žyłkami na samym viersie, sa šnaram tam, dzie ŭkusiŭ złosny kaban, jaki nie chacieŭ stać jezdavym kaniom.

Taniny byli smuhlavyja, daŭhapałyja, pieralivistych linij.

Iryna biełaja skura była hrubaja i klatčastaja, jak maminy sšytki ŭ kletačku.

Tanina skura była roŭnaja, jak šoŭk.

Prajhravać Ira ŭmieła.

— Tania, ja praŭda biełarus, a ty ŭkraina. I va ŭkraincaŭ lepšyja ruki.

U hety dzień jany paraŭnali jašče vałasy, vočy i nasy. A taksama nohi — na čyju nahu lepiej nasypać piasok i abplaskvać rukami, kab atrymaŭsia kruhły domik. Vyjšła, što na Irynu, bo ŭ Iry byli doŭhija, vysoka padniatyja stupaki.

Viečaram Tania Siamipałka zhadziłasia zajści da Iry dachaty i pryniać blincy. Jany jeli na adkidnoj palicy bufieta, u jakim biełaj bombaj buchaŭ kruhły budzik — tak što časam trochi pazvońvali stopački. I mama Iłaryi hladzieła na ich ad hrubki i kazała zadumienna i łaskava:

— Ješcie, dzievački, ješcie.

 

Z tych časoŭ Tania i Ira nie rasstavalisia až da piatnaccatki. Pakul u ichny kłas nie ŭvajšła fizica i nie skazała: «A heta naš novy vučań, Andruša Ałoŭnikaŭ». Aha, Andruša. Heta byŭ ceły Andrej. Ałoŭnikaŭ byŭ vysoki, pramy i šyrakaplečy, i prosta skiroŭvaŭ svoj pozirk na ŭsio, sumnievu nijakaha nie znajučy. Ira i Tania abiedźvie niejak adrazu zrazumieli, što jon nie maje ŭ sabie strachu, i nijakaj normy na jaho niama. Pryjšoŭ nie ŭ sinim formiennym, a ŭ ciomna-šakaładnym kaściumie, vałasy koleru šeraha piasku, vočy zialonyja, a nos i padbarodździe razdvojenyja, jak źmiainaje džała.

Hetaje paraŭnańnie z džałam Iłaryi pryjšło ŭ hałavu našmat paźniej, i było jano, ščyra kažučy, niespraviadlivaje. Bo Ałoŭnikaŭ ad samaha pačatku byŭ česny i kazaŭ: «Iračka, mnie ciabie mała, i zaŭsiody budzie mała».

Maci Ałoŭnikava, Cyla, nasiła kiedy z doŭhaj spadnicaj. Joj usio adno było što nasić, dzie žyć i kim rabić. Jana nie saromiełasia hazavych chustak u załatyja darožki, navat tady, kali takija chustki adprečyli samyja staryja kabiety. Cyla išła vulicaj, u hazavaj chuście na ciomnaj hałavie, pchajučy vostrymi kaleniami doŭhuju falbaniastuju spadnicu i pazirajučy ŭniz, jak kiedy ŭzdymajuć fantančyki pyłu. Žančyny jaje nienavidzieli, a mužčyny pa joj šaleli. I nieviadoma, nianaviść ci jur sparadžali pokazki, što Cylu łavili pad mužčynam u karoŭniku na sienie, na bulbianoj sartoŭni, u lesie z dvuma. Jaje starejšy syn mieŭ tuju ž słavu. Małodšy, Isaj, byŭ jašče horšy. Jaho bajalisia ź jahonych trynaccaci.

Andrej ža vučyŭsia na čatyry i piać, byŭ kamsorham i razdavaŭ aŭtamaty za vajenkama. A ŭnačy va ŭročyščy Biełyja Imchi paliŭ vohnišča, vakoł jakoha siadzieli junyja prybłudy, zładziei i hrešniki z troch navakolnych viosak. Pili samahonku, smažyli kradzienaje, piajali pad hitaru i kachalisia.

Iłaryja była dzionnaja, a Tania načnaja. Ira nienavidzieła i lubiła Taniu, usio prypomniła joj: tonkija ruki, raskosyja vočy, šaŭkovyja vałasy. Udzień Ira kachałasia z Ałoŭnikavym u žycie, na prypynku, va ŭłasnym sadzie, a ŭnočy, prajechaŭšy rovaram try kiłamietry, paŭzła praz krapivu, alšeŭnik i malińnik, kab pabačyć trapiotkaje čyrvonaje połymia na palanie, čornyja cieni balavalnikaŭ, i siarod ich — Ałoŭnikava, jaki abdymaŭ Tańku za tonkija jejnyja plečy.

Tady Ira i pajšła da Čornaj Pałuty z prośbaj prysušyć Ałoŭnikava.

Pałuta ŭvažliva pahladzieła na jaje i skazała: «Cyla na vašym bulboŭniku razasłała koŭdru i na joj paabiedała. Tamu ty tak i prysochła. Cyla choča, kab jaje syn z taboj ažaniŭsia, vyludnieŭ i žyŭ jak čałaviek. Ale jon taho nie choča. Jamu ciabie mała. Ja ciabie lačyła i vučyła. Ty ničoha nie možaš rabić na sabie. Ni na mužčyn, ni na hrošy, ni na vorahaŭ. Ničoha na sabie rabić nie možaš. Nivodnaja znacharka na sabie nie robić. Zabudź».

 

Usio niadobraje Iry prydarałasia ŭ listapadzie. U toj listapad, kali ŭ šybu pahrukali, Ira ŭžo viedała, što zaraz daviadziecca nadziavać kurtku i biehčy ŭ noč. Na hanku jana znajšła Taniu, ci to pjanuju, ci to chvoruju, ale absunutuju jak kapa i nieprytomnuju. Padchapiła jaje i paciahnuła jak mahła da baby Pałuty.

…Siniaja vada ciakła z Taninych nieprytomnych ruk. Tonkija ruki, drabnakletačnaja skura. «Da kaho b jana pryjšła, kab nie da mianie».

Čornaja Pałuta vyvieła Iłaryju ŭ siency i skazała:

— Nie znaju, jak, što i dzie, ale dziciatka jana zamaryła. U jaje z ruk siniaja vada biažyć. I ŭnizie ja pahladzieła. U balnicu joj niamožna — siadzie.

— Babo, ja chaču heta schavać. Jana heta nie z radaści. Što nam rabić?

— Dzicia lažyć niedzie ŭ harbuzach ci ŭ kačanach. Pad harbuzami ci kačanami. Idzi šukaj, zabiary, pierachavaj. Nie majo dzieła.

Iłaryja ŭspomniła kapcy z aharodnym śmiećciem ad ekśpierymientalnaj bazy. Pa hetych kapcach dralisia ŭharu harbuzy i dasiahali makabryčnych pamieraŭ. Tania rabiła na bazie, pałoła pichtavyja i kartopielnyja hadavalniki, śmiećcie vynosiła, vierahodna, i dzicia vyniesła.

— Vy jaje, babo, nie čapajcie, padpojvajcie, chaj śpić, ja pajdu pašukaju.

Iłaryja abyšła ŭsie čatyry kapcy, padśviečvajučy lichtarykam. Kapcy byli vializnyja, nahadvali mahiłu niejkich siamnaccacimietrovych vołataŭ. Składalisia z bulboŭnika, abrezanych halin, hniłych jabłyk dy ihruš, vydziertaha pustaziella. I na hetych kampostavych kučach vielmi bujała žyćcio. Asabliva staralisia šypšyna i harbuzy. Ira miełanchalična dumała, što harbuzy ź ich fakturaj i pupavinaj vielmi nahadvajuć kinutych niemaŭlat. Ale na takich kapcach harbuzam dobra, a voś niemaŭlaty i kacianiaty nie vyžyvajuć.

I ŭsio-taki Iłaryja pačuła toj słaby miaŭk i ŭźlezła, hruznučy i pravalvajučysia ŭ letašniaj sałomie i hniłych hurkach.

Novaja Siamipałačka była tolki trochi prysypanaja raślinnaj truchladździu i jašče mahła miaŭkać.

Iłaryja ŭziała jaje tak aściarožna, jak niekali troch zakapanych kacianiat, pakłała ŭ padoł, starajučysia nie adčuvać, ciapleje cielca ci chaładnieje, i pajšła ŭniz, da Piarechryści, Čornaj Pałuty, ciopłaj piečy i čystaj vady.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0