Aŭtarka hetych słovaŭ – faktyčna novaje imia ŭ biełaruskaj litaratury, chacia piša jana daŭno. Ale znakavaja padzieja zdaryłasia ź joju sioleta, kali za debiutnuju knihu prozy «Žančyna i leapard» jana adrazu atrymała litaraturnuju premiju imia Hiedrojca – pajezdku na miesiac u Šviecyju. U Zornaj studyi – piśmieńnica, patryjotka małoj radzimy Taćciana Barysik.

Taćciana pavodle adukacyi – sacyjalny piedahoh, a publikavacca jak litaratarka pačała naprykancy 1990-ych. Spačatku heta byli vieršy. A žury premii imia Hiedrojca vysoka acaniła knihu jaje apaviadańniaŭ «Žančyna i leapard», pra viosku i jaje adukavanych žycharoŭ, a taksama pra haradskich ź viaskovym śvietapohladam.

– Taćciana, kolki ŭ hetaj knižcy Vas?

– Peŭna, 90 adsotkaŭ.

– I Vy zaličvajecie siabie da adukavanych žycharoŭ vioski…

– Ja liču siabie čałaviekam ź viaskovym śvietapohladam. Tamu što haradskim čałaviekam ja nikoli nie była i nie budu. Haradskim čałaviekam možna stać tolki ŭ trecim pakaleńni, mahčyma, i toje naŭrad ci. A ja naradziłasia ŭ Mahilovie, maja maci pachodzić z Babrujskaha rajonu, baćka – z Asipovickaha, i ŭsio žyćcio majo było źviazanaje z Babrujskim rajonam. Ja dahladała, tak atrymałasia, starych babulu i dziadulu, pałova žyćcia prajšła siarod starych ludziej, tam ža adpracavała raźmierkavańnie, tam navučyłasia chadzić i havaryć maja dačka.

– I pry hetym Vy pakazvajecie viosku ŭ svaich tvorach kali i z uśmieškaju, to iraničnaj, a časam – davoli biaźlitasna. Vy lubicie viosku?

– Ja lublu viosku. Ale ja nie zusim zhodnaja, što tut pakazanaja tolki vioska. Bo ščyra kažučy, vialikaj roźnicy ŭ mientalnaści pamiž vioskaj i sučasnym horadam u žyćci ja nie baču. Źmianiajucca tolki krajavidy za vaknom. Adyścisia tut na dźvieście mietraŭ – i vy pabačycie toje samaje. Heta adnolkavaje pa sutnaści, usie pachodziać z adnoj vioski, u adnaho baćki pajechali ŭ Mahiloŭ, u druhoha – u Miensk, u treciaha – zastalisia tam, dzie byli. Ale pa sutnaści ničoha nie źmianiajecca. Vioska – heta nie kiepska. Prosta tut pakazanaja vioska na šlachu jaje admirańnia. Tak atrymałasia, što kali ja naradziłasia, jana ŭžo admirała. Majo dziacinstva supała ź jaje admirańniem. I mahčyma, hierojaŭ, jakija pasłužyli pratatypami dla maich tvoraŭ, daŭno ŭžo niama siarod žyvych. Piać, a to jdziesiać hod.

– «U čakańni aŭtałaŭki było jak nikoli ludna i viesieła. Mała taho, što paŭ-Zabałaci sabrałasia: try baby i hłuchavaty dzied Vasil, dy jašče zabudźkaŭskajadačnica pryvałakłasia». Niaŭžo na vioscy zastajucca adno niaŭdalcy?

– Ciapier u hetaj vioscy tolki adzin žychar. Byli ludzi, byli chaty – i ŭsio heta raspłyvajecca jak tuman pierad vačyma, i ŭsio, usio źnikaje. Pamiraje na tvaich vačach, i heta mahčyma – apošnija abrysy tradycyjnaj śviadomaści, jakaja jana ni jość. Ja pakazvaju viosku takoj, jakaja jana jość ciapier, piśmieńniki starejšaha pakaleńnia pisali pra svajo dziacinstva, maładość i viosku, – čamu ja nie mahu napisać pra svajo?

– Vy pakazvajecie pamirańnie vioski?

– Heta pamirańnie takoj vioski, jakoj jakoj jana była – niazmušanaj, adrodžanaj, naturalnaj. Pahadziciesia, možna śviatkavać Kalady, i heta dobra, što moładź i kulturnickija arhanizacyi adradžajuć narodnyja tradycyi, ale heta ŭžo bolš, na žal, pastanoŭka, heta mierapryjemstva, tamu što kaladujuć kali zaŭhodna, u luby zimovy dzień ad 25 da 14, i heta bolš užo impreza.

– A na vioscy heta jašče zachoŭvajecca jak tradycyja?

– Da apošniaha žychara, pakul nie vymierli, ličyłasia, što z 13 na 14 tolki kaladavali, a pryjdzi ŭ inšy dzień – na ciabie pahladziać… Ździviacca, skažuć: čaho ty pryjšoŭ siońnia? Treba ž chadzić na Bahatuju Kaladu! I ludzi kaliści ŭsurjoz vieryli, što pachadziŭšy ŭ kaladnaj čaradzie, možna pierachapić u boha žyviołu, što možna nasamreč prosta pačastavacca niečym, dobra pahulać, a nie dziela mierapryjemstva ci čahości tam jašče.

– «Kaliści vieryli» – jašče za Vašaha dziacinstva?

– Tak, tak. Babulki majho dziacinstva ŭžo, na žal, 5–10 hadoŭ jak pajšli ŭ lepšy śviet, ale hetyja tradycyi pamierli tolki ź imi, možna skazać. Časam jany i kaladavać nie chadzili, tamu što ŭžo prosta nie mahli, ale zaŭsiody pamiatali, što siońnia Bahataja Kalada, mahčyma niechta pryjdzie, i naturalna stavilisia da hetaha jak da kožnaj inšaj spravy. Pracujučy na vioscy, ja taksama ź dziećmi chadziła kaladavać z 13-ha na 14-ha, u bahaty viečar, bo kali b ty pryjšoŭ inšym razam, heta b nie tak vyhladała. Inšaja sprava, što heta, kaniešnie, užo nie tyja Kalady, ale tym nie mienš heta dziva, što navat takoje zachavałasia da apošniaha žychara, da XXI stahodździa.

– Ale jość i bahatyja, zamožnyja vioski, jakija nie pamirajuć…

– Tut nie tak pamirańnie vioski – jak uvieś śviet idzie na spad. Taho, jaki byŭ, užo nie budzie. Jość bahatyja vioski, ale centralnyja siadziby kałhasaŭ – heta ŭžo, na žal, vioski, dzie niama našych ludziej. Amal niama. Z bolšaha – nasielnictva z usiaho byłoha Savieckaha Sajuzu, karaniami nie prymacavanaje.

– To bok na zamienu tradycyjnaj biełaruskaj vioscy prychodziać ahraharadki?

– Prychodziać ahraharadki, pasieliščy, pryjazdžaje toj zvyčajna, kamu bolš niama kudy padziecca, chto nidzie bolej nie patrebny. Ja, kaniešnie, nie kažu pra ŭsich, byvajuć vyklučeńni. Ale dziŭna hladzieć na toje, jak jašče ŭčora žyli ludzi tut, a siońnia – niama. I samaje cikavaje, što nazvy pieražyvajuć budynki, pieražyvajuć ludziej. Voś kažuć: «Pojdziem da kramy, pojdziem da škoły», – a ad škoły zastaŭłsia ŭžo mur adzin, 50 hod jak mur adzin, a kramu, naprykład, začynili 20 hod tamu, kala jaje raście dźvie biarozki, ale pa staroj pamiaci, viedama, – siła zvyčki, niechta prychodzić vypivać tudy jašče na hanak… Pamiatajuć, dzie kaliś chto žyŭ, ale ŭžo chata źniesienaja, i – «pojdziem da taho, da hetaha», a ŭžo tam ničoha niama…

– Vielmi sumny vobraz.

– Heta žyćcio. Chto kazaŭ, što žyćcio pavinna być viasiołym, ščaślivym? Chto abiacaŭ, kali my naradzilisia, što ŭsio budzie ŭ šakaładzie? Nichto nie abiacaŭ.

– Vaš hieroj – čałaviek tvorčy, nie zaŭždy talenavity, ale zaŭždy z pamknieńniami. I kožny raz jahonyja pamknieńni i mary Vy biaźlitasna pierakreślivajecie, kažacie: nie vysoŭvajsia, nie sprabuj adroźnivacca ad inšych. Niaŭžo nasamreč niama nadziei dla inšych, adroznych, mienš pobytavych?

– Sprava ŭ tym, što jano tak i adbyvajecca. Patrebnaja vialikaja moc duchu, kab niešta źmianić, da niečaha imknucca. Kažuć: treba imknucca źmianić žyćcio, ale nasamreč zdarajecca ŭ žyćci tak, što ty imkniešsia źmianić jaho da lepšaha, časam hetyja źmieny pryvodziać da jašče horšaha. Budziem ščyrymi: nie zaŭsiody šmathadovaja samaaddanaja praca daje bolš plon, čym kali apynucca ŭ patrebnym miescy ŭ patrebny čas abo trapić u strumień, jak pisaŭ CharukiMurakami.

– Nu, hledziačy, što my nazyvajem plonam. U Vašych apaviadańniach heta ludzi, jakija chočuć być viernymi sabie.

– Chto choča być viernym sabie, chto azirajecca na navakolle i vyrašaje potym, što tak žyć praściej, jak žyŭ da taho, bo aničoha aproč niepryjemnaściaŭ, jahonyja pamknieńni nie prynosiać.

– Voś što mianie i zasmuciła. Tam niama takoha vypisanaha hieroja, jaki zdoleŭ, prajšoŭ, vyrvaŭsia…

– Sprava ŭ tym, što niama ŭvohule takoha padziełu na stanoŭčych i admoŭnych, bo niama ŭ pryrodzie čystych koleraŭ – čornaha i biełaha.

– U adnym z apaviadańniaŭ jość małady talenavity chłapiec, jaki pisaŭ vieršy, potym napisaŭ adzin, jakim dahadziŭ usim, i štohod jaho prymušali čytać tolki hety vierš, jon zrazumieŭ, što ŭsim chapaje hetaj «ody», i ŭ vyniku pisać pierastaŭ.

– Vy majecie na ŭvazie, vidać, cykł «Šlach ź litaratury». Časta pišuć na temu «Jak ja pryjšoŭ u litaraturu», a pra tych, chto išoŭ dy nie dajšoŭ abo dajšoŭ dy ŭciok, nie piša nichto. Ale nie fakt, što hetyja ludzi nie samyja talenavityja. Prosta ja nazirała ŭ žyćci takich ludziej, i mnie było cikava prasačyć ich dalejšy los. Maje hieroi majuć realnych pratatypaŭ, pryčym u žyćci było jašče horaj…

I viartajučysia da majho hieroja… Jon nie čytaŭ vieršu, jaki padabaŭsia jamu, jon čytaŭ vierš, jaki padabaŭsia administracyi navučalnaj ustanovy. Inšyja jamu čytać zabaraniałasia, i čałaviek musiŭ abirać pamiž hramadskim pośpiecham (dzie jość mahčymaść zastacca na kafiedry, nie jechać pa raźmierkavańni) i tvorčaściu. Jon vybraŭ tak zvany hramadski pośpiech. A ŭ nas časta jano idzie ŭrazrez: tvorčaść, ahulnačałaviečyja niejkija kaštoŭnaści i toje, što navokał.

– Tak zvany kanfarmizm?

– Kanfarmizm, i zaŭvažcie, što sučasny falkłor, sučasnaja narodnaja mudraść prama supraćlehłyja ahulnačałaviečym kaštoŭnaściam. Kali prysłuchacca da ludziej.

– Naprykład?

– Dy najpraściejšaje navat: ad ziamli nie budzieš bahatym, budzieš tolki harbatym. Praca – heta zbolšaha prynižeńnie. Nieadnarazova ja heta čuła. Kažuć jašče: kolki pražyŭ, ničoha charošaha nie bačyš, spačatku vasiamnaccać ždžeš, tady tryccać ždžeš, tady… Darujcie, niecenzurnaje słova… I ŭsio, piensii ždžeš. Chto na pracu… łažyŭ, toj da piensii dažyŭ, a chto praviedna trudziŭsia, toj daŭno… nie budu kazać, čym nakryŭsia. Voś tak kažuć ludzi.

– I pry hetym pracujuć…

– Tamu što niama inšaha vyjścia. Sumlennaja praca ŭ nas, budziem ščyrymi, nikoli nie była krynicaj sapraŭdnaha dabrabytu, prosta mahčymaściu vyžyvańnia.

– Vy tolki što viarnulisia ź litaraturnaj stypiendyi sa Šviecyi. Jość jakija-niebudź rečy, jakija na našaj hlebie možna było b mieć nam?

– Što chaciełasia b mieć? Ja nie viedaju, nakolki heta realna na našaj hlebie, ale mianie najpierš uraziła prostaść i naturalnaść uzajemaadnosinaŭ pamiž ludźmi. Siedziačy ŭ siabroŭskaj kampanii, nichto nie imkniecca vyhladać lepš za inšych i ŭzvyšacca za košt inšych, chłusić, jak u nas heta časta byvaje. U nas časta tak, što siedziačy siarod ludziej, tak skažam, nie vielmi zabiaśpiečanych i paśpiachovych, usio roŭna kožny pachvalajecca, nie kaža praŭdy pra siabie i imkniecca vyhladać… Niavažna, kim ty jość na samoj spravie, važna, jak ty vyhladaješ. Kanfarmizm, tak.

– Heta praha vyhladać bolš zamožnym, čym jość na samoj spravie?

– Nie, vyhladać takim, čaho čakajuć inšyja.

– A inšyja čakajuć tvajho pośpiechu?

– Nie tvajho pośpiechu, a taho, što dla ich jość «pośpiecham». Takim musiš vyhladać i ty. I časam ščyraść abaročvajecca suprać ciabie, žadańnie dapamahčy abaročvajecca suprać ciabie. Ja nie kažu, što tak zaŭždy, ale heta jość.

– I heta kinułasia ŭ vočy jak roźnica?

– Tak, pierš za ŭsio heta. Što čałaviek sam za siabie adkazvaje, ni pierad kim nie spravazdačycca i sam vyrašaje, jak siabie pavodzić. Jašče kinulisia ŭ vočy, darujcie, pavodziny šviedskich sabak.

– A jak pavodziacca šviedskija sabaki?

– Dyscyplinavana. Jany iduć pobač z haspadarom. Niama takoha, jak u nas byvaje, što vyjdzieš u dvor, i biažyć sabačka, na ciabie kidajecca, a haspadar kryčyć: «Nie bojciesia, jon nie kusajecca», – i tady mižvoli ŭ ciabie ŭźnikaje pačućcio viny pierad sabakam i jaho haspadarom, bo akazvajecca, što ty pra jaho jašče i kiepska padumaŭ. Choć mnie asabista biez roźnicy, kusajecca jon abo što inšaje, ja moža prosta nie chaču pobač z saboju jaho bačyć. Tam takoha niama. Šmat sabak, ale jany iduć pobač, i navat vypadkova začapiŭšy, ludzi prabačajucca. To bok pavažajučy siabie, jany pavažajuć inšych. Ja nie kažu pra materyjalny bok žyćcia, heta i tak vidavočna ŭsim, ale mnie najpierš kinułasia ŭ vočy heta.

– A z sabakami ŭ Vas niejkija składanyja adnosiny?

– U mianie niama ź imi nijakich adnosinaŭ. Ja nie rabotnik źviarynca, u mianie niama žadańnia niejkija adnosiny ź imi mieć. Prosta tam nichto nie naviazvaje svajho ładu žyćcia i svaich hadavancaŭ, kali ty ich nie žadaješ bačyć.

– To bok sabaki tam lepš vychavanyja?

– Haspadary, ja dumaju, lepš vychavanyja.

– A viartajučysia da nas i našaj mientalnaści, ja znoŭ pracytuju Vas: «Vioska ŭžo nie takaja, jak była. Uzhadvaju starych, što raniej na vioscy žyli. Jakija ž cikavyja ludzi byli! Razumnyja, kiemlivyja, z honaram. Šlachta, ja b skazała. Ciapier ža – nabrydź z usiaho byłoha Savieckaha Sajuzu, časta tyja, što bolš nidzie nie spatrebilisia». Heta taksama z ułasnych nazirańniaŭ? Dzie ŭ vioscy hetaja šlachta?

– Šlachta była ŭ nas u vioscy, niekalki viosak – tam z malenstva viedali, da kaho jany naležać, staryja zaŭsiody pamiatali, da kaho jany naležać.

– Da pana?

– Da šlachty. Jany viedali, što heta nie zusim pany. A kali pačynali paŭžartam pytać, a čym ža roźnicca šlachta ad mužykoŭ, jany kažuć: našyja nakładbiščach nie hałosiać. To bok hałašeńni tam nikoli nie byli pryniatyja. Kali chto zachodziŭ u chatu, to «padaj cioci stuła», choć ciocia i sama nie chvoraja, moža jaho ŭziać. Apošnija biasiedy jakija byli ŭ vioscy? Žałobnyja stały. Kali heta sarakaviny, ty musiŭ pryjści ŭ chatu i skazać: «Prosim na žałobny stoł», – i nazvać čas. Kali ty hetaha nie rabiŭ, pieradavaŭ praz susiedziaŭ ci jašče praź niekaha, to čałaviek moh pakryŭdzicca i nie pryjści, navat kali hety čałaviek nievysokaha pachodžańnia ci vypivocha, ale ŭsio roŭna moh zakryŭdavać. Jany pamiatali heta, pokul žyli.

– A adychodziačy, jany nie pieradajuć hetaha dalej?

– A dalej niama ludziej. Jany vymierli. Kamu pieradać? Dalej – razburanyja chaty… Ja kažu pra tak zvanyja niepierśpiektyŭnyja vioski. Ahrasiadziby – heta nie toje što z nula, ale pabudavanyja pasieliščy, i heta ŭžo inšaje, jano historyi nie maje. Tam bolšaj častkaj ludzi nie miascovyja, to bok kamu pieradavać, kali jon absalutna inšaj mientalnaści, pryjechaŭ ź inšaha miesca. A ź niepierśpiektyŭnych viosak dzieci vyjazdžajuć. Baćki maje vyjechali jašče tady, u 1970-yja, kali pačaŭsia aktyŭny ruch ź vioski.

I hetaja kniha zbolšaha pryśviečanaja hetym pamirajučym vioskam, jakija źnikajuć całkam. Pieryjadu takomu ŭ žyćci našaj krainy, kali admiraje tradycyjnaja śviadomaść. Dy tut nie tolki vioscy – prosta sučasnamu žyćciu, ludziam i ichnaj reakcyi pryśviečana.

Zaŭvažcie, što strašna nie toje, što niešta adbyvajecca. Strašna, što ŭ ludziej praktyčna niama na heta anijakaj reakcyi. Niama reakcyi na zaŭčasnuju śmierć, niama reakcyi na niejkuju niespraviadlivaść, niama reakcyi praktyčna ni na što, što nie datyčycca ciabie asabista. Ludzi nastolki zvyklisia da ŭsiaho… Ja nie viedaju, što pavinna zdarycca, nu, zdavałasia b, trahičnaja ž situacyja, nu, nieba pavinna b abrynucca – a nie! Žyvuć jak i žyli raniej, prosta źjaŭlajeccališniaja pryčyna abhavaryć kahości abo prosta zrabić vyhlad, što nie zaŭvažyŭ.

– Dyk adkul ža ŭziaŭsia tady hety leapard? Adkul biarecca tady ŭ hetaj našaj kabiecie, u našym čałavieku, apisanym Vami, leapard? Što heta?

– Heta vielmi hłyboka zahnanaje ŭ siabie pačućcio voli. Žadańnie žyć tolki ŭłasnym žyćciom, mieć svajo ŭłasnaje miesca dla, tak by mović, palavańniaŭ, da svajho ŭłasnaha šlachu, jaki tolki tabie naležyć u žyćci, i nie zaležać ad kalektyŭnaj śviadomaści, ad taho, što tabie naviazvajuć, bo heta nie zaŭždy lepšy šlach.

– Heta vola dzikaha źviera ci vola volnaha čałavieka?

– Heta vola zahnanaha dzikaha źviera, katory, mažliva, ŭjaŭlaje hetuju volu, ale razumieje, što z-za krataŭ jamu vybracca ŭžo nie ŭ hetym žyćci. Ale dobra ŭžo i toje, što pamknieńnie hetaje jašče zastałosia, bo ŭ niekatorych užo i dumki takoj nie ŭźnikaje.

– Dla tych, chto Vašuju knihu pakul nie čytaŭ, krychu patłumaču: leapard tut – jak mara. U apaviadańni «Žančyna i leapard», jakoje dało nazvu ŭsioj knizie, zvyčajnaja zapracavanaja viaskovaja kabieta raptam pryznajecca žurnalistu pamiž raspoviedam pra nadoi i paletki, što ŭ nastupnym žyćci jana maryć stać leapardam, kab «žyć volna i mieć pryhožaje futra». I heta toje, što dało nazvu knizie, i toje, što dla Vas, jak ja razumieju, jość jaje asnoŭnym pasyłam. Čytali pratatypy Vašuju knihu?

– Tak. Ja ździviłasia, ale tak. Ludzi, pra jakich kazali, što jany sa škoły nivodnaj knižki nie brali ŭ ruki, ja dumała, što niekatoryja moža i litary pazabyvalisia, – čytali knižku. Dla mianie heta – najvyšejšaja pachvała, bo adukavanyja, abaznanyja moža i abyšlisia b bieź mianie, chapaje i inšych aŭtaraŭ, a tut ja ździviłasia: čytali mianie maje pratatypy. I kožny paznaje kali nie siabie, dyk kaho-niebudź z svajho atačeńnia. «Voj, u nas takoje było», – paznajuć svajo žyćcio, bačać prynamsi siabie, a heta redka dzie možna pabačyć. U siońniašnim mastactvie, skažam, ja siabie nie baču.

– Nu a hety pasył, Vaš leapard unutrany – jon bačny ludziam, jany jaho adčuvajuć?

– Dumaju, tak. Tam ža pakazany jašče i karespandent, jaki ŭ pryncypie nie zdolny stać leapardam taksama, i mažliva, nie jahonaja heta vina, bo čałaviek taksam nie moža adkazvać za ŭsiu krainu. I jamu zapomniłasia taksama hetaja žančyna, mahčyma, jak adziny taki vypadak za apošnija piatnaccać hadoŭ. Tamu što jon sam dobra razumieje, što pytańni, jakija jon zadavaŭ, – adkaz na ich vidavočny, i dačynieńnia da žyćcia hetaj žančyny jany nie majuć, a kazać tak, jak jana ličyć patrebnym, niemahčyma, navat kali b jana i adkazała na takija pytańni, to napisać jon nie zmoža… To bok heta adrepietavanyja roli, heta teatr. I sa scenara zdoleła vyrvacca hetaja žančyna, i heta karespandenta ŭściešyła.

– Heta nie vypadkovaść, što žančyna? U Vas niekalki razoŭ u knizie padkreślivajecca, što na žančynie tam šmat što trymajecca: i vioska, i haspadarka, i siamja.

– Dy nie, jano na ŭsich trymajecca, a kali vymirajuć ludzi, to nie maje na kim trymacca. Kali fizična prosta ludzi vymirajuć.

– Vy ździvilisia ŭznaharodzie imia Hiedrojca?

– Tak. Ja ni na što nie raźličvała, i ŭ pryncypie navat nie vieryła ŭ pośpiech hetaj spravy, i navat asabliva nie zadumvałasia pra heta. Atrymaju – dobra, nie – taksama nievialikaje hora. Dla mianie było vialikim siurpryzam i toje, što knižka vyjšła, – ja nie viedała kankretna, kali jana vyjdzie. U žyćci vielmi šmat spravaŭ, i žyćcio nie vielmi lohkaje ŭ mianie. Dla mianie, kaniešnie, heta važna ŭsio, ja ŭściešanaja, što atrymała premiju, ale kali b hetaha nie adbyłosia, u mianie b nie było ni na koha kryŭdy, nie było b rasčaravańnia, – nie było b ničoha.

– A heta zaachvociła da dalejšych zaniatkaŭ litaraturaju?

– Zaachvociła. Ja pierakanałasia, što raz ludziam padabajecca, to treba dalej dziejničać, bo tak časam u vakuumie siadziš i dumaješ, što pišaš, a kamu heta ŭrešcie treba? Kali nie bačyš advarotnaj reakcyi ludziej, tym bolej, što ja žyvu ŭ Mahilovie, tut litaraturnyja imprezy – redkaść, tamu – tak, mianie ŭściešyła i ździviła heta pa-dobramu. Daŭno nie było ŭ mianie ŭ žyćci siurpryzaŭ, ščyra kažučy.

– Kali Vy źbirajeciesia dalej pisać, to niama ŭ Vas dumki ci spakusy, kab pisać pa-rasiejsku, kab pračytała bolš ludziej?

– A ja nie dumaju, što kali ja budu pisać pa-rasiejsku, to pračytaje mianie bolš ludziej, tut inšaja matyvacyja. U Rasiei i tak chapaje ludziej, i ŭ Razanščynie, i ŭ Smalenščynie. I niachaj jany dla jaje pišuć. Bo pytańnie, navošta ty hetym zajmaješsia. Kab uzdymać niejak svaju kulturu, zachoŭvać tyja ž dyjalektnyja słovy, jakich sa śmierciu stałych žycharoŭ užo nidzie, mahčyma, i nie adšukaješ, bo słoŭniki słoŭnikami, ale ludzi, jakija nie čuli naturalnaj movy, u jakich jana vyvučanaja, nie mohuć hetaha viedać, i słovy źnikajuć biasśledna, a heta ceły płast kultury, i treba macavać svaju kulturu. Pytańnie ŭ tym, dla čaho ty pišaš. Kali pišaš, kab niejak uźniać siabie ci sens svajmu žyćciu nadać, to tady peŭna možna było b zaniacca niečym inšym i z bolšym pośpiecham dla kišeni i dla zdaroŭja. Nie, u mianie niama spakusy. I rasiejskuju movu ja nastolki nie viedaju. Nie, kaniešnie, pratakoły ja składaju cudoŭna, ale maja duša havoryć pa-biełarusku. Budzie patreba – pierakładuć. A nie budzie patreby, dyk možaš pisać i choć na ŭsich movach razam uziatych – heta nie dapamoža.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?