Amataram kałupacca ŭ čužym nacyjanalnym pachodžańni pryśviačajecca

Vypadkova natrapiŭ na čarhovaje šou, z tych, jakimi biez pačućcia miery i hustu atručvaje hledačoŭ dziaržaŭnaje rasijskaje telebačańnie. Usie jany na adzin tvar, navat udzielniki adny i tyja ž, mianiajucca tolki nazvy. Toje, što ź nieviadomaj pryčyny strymała palec ad naciskańnia nastupnaj knopki, nazyvałasia «Univiersalnyj artist».

Ułasna kažučy, pryčyna była — «Chava nahiła»…

«Łarysa, — pytajecca viadučaja šou, — adkul heta ŭ ciabie? Adkul takoje praniknieńnie ŭ habrejskuju dušu?» — «A ty nie viedaješ?» — Dolina pakusvaje huby, niervova kidaje pozirki niekudy ŭ niabačnuju stol. «Ja dyk viedaju, — viadučaja zahadkava ŭśmichajecca, — ale treba, kab viedali ŭsie». — «Tak, ja habrejka. Majo sapraŭdnaje proźvišča Kudelman…»

Zała ŭzryvajecca vopleskami…

«A Dolina skul?» — «Heta proźvišča maci. Darečy, taksama habrejskaje… Kali pačynała, mnie paraili źmianić proźvišča…»

Zała ŭzryvajecca vopleskami. Da dopytu dałučajecca niechta z žury.

«A voś Kabzon nie mianiaŭ». — «Kabzon — heta niešta zvonkaje, pasuje śpievaku. A Kudelman hučyć niepryhoža…»

Zała ŭzryvajecca vopleskami.

Niekalki doŭhich chvilin usio žury raskazvaje pra svaje habrejskaija karani. Asabliva lutuje Nadzieja Babkina. Z čaho, urešcie, usie daviedvajucca, što pachodžańniem jana nibyta ź niejkaha habrejskaha kazactva, a zaraz znachodzicca ŭ ciesnym svajactvie ź ciotkami… Zabyŭsia na imiony, što nazvała, niešta nakštałt Sary i Cyli, žyvuć u Daniecku. Apošniaje vymaŭlajecca z takim naturalnym naciskam, što mimavoli ciotki Sara i Cyla ŭjaŭlajucca ratavalnicami «russkoho mira». Viadoma, na čale jaŭrejskaha kazactva…

Zała ŭzryvajecca vopleskami.

Ale pamiać prahnie cišyni.

…Jana była vielmi ciažkoj, taja cišynia, u jakoj prahučała adnojčy: «Da taho ž proźvišča nie zusim pryhožaje, niemiłahučnaje…»

Heta byŭ apošni arhumient, jakim baćka i maci, chavajučy pozirki, daciskali mianie, kab ja pahadziŭsia źmianić tatava proźvišča Pinchasik na matulina.

Išoŭ 1957 hod, nadychodziŭ čas atrymlivać pašpart.

Nichto z baćkoŭ, viadoma, nie tłumačyŭ mnie, što krainu zachłynaje chvala antysiemityzmu, što pad pahrozaj dalejšaja vučoba, karjera, niaŭciamny pośpiech u žyćci… Aboje byli kamunistami, ščyra vieryli ŭ internacyjanał, u suśvietnaje braterstva pracoŭnych. «Za słova «žyd» da vajny ŭ turmu sadžali!» — uskliknuła maci, kali małym dziciom ja paskardziŭsia joj na pačutuju ŭpieršyniu abrazu. I ja doŭha jašče ŭjaŭlaŭ sabie, jak dobra było da vajny…

Kalizija, što ŭtvaryłasia napiaredadni atrymańnia pašpartu, tyčyłasia 5-ha punktu. To bok habrejem pisacca mnie ci biełarusam. «Nu što ŭ ciabie habrejskaha?» — pytałasia maci. Baćka moŭčki kivaŭ hałavoj. Što praŭda, jahonaje habrejstva ŭjaŭlałasia mnie tolki praz babulu Hitu i doŭhija, paŭšeptam, niedzie ŭ kutku, niezrazumiełyja ichnija razmovy na idyšy.

Nie, nie tolki. Jašče praz matulin dakor, jaki raz-poraz pramaŭlaŭsia, kali jana była ŭ čymści baćkam niezadavolena: «niamiha!»

Nie, nie tolki ŭ dakor. Zdarałasia, i ŭ žart…

Dakory — dakorami, žarty — žartami, ale viera ŭ internacyjanał była niepachisnaja. Mabyć, z taho internacyjanału i ŭzhareła pamiž imi kachańnie. Bo ŭjavić sabie, kab da tryumfu internacyjanału znajšli adno adnaho viaskovaja biełaruska i habrej z žabrackaj minskaj Niamihi, prosta niemahčyma. Niemahčymym, adpaviedna, było b i mnie źjavicca na śviet.

O, jakoje to było kachańnie!

Praz sumiesnuju pracu ŭ haziecie; praz vyzvalenčy pachod u Zachodniuju Biełaruś; praź biblejski sychod ciažarnaj maci ź Minsku ŭ červieni 41-ha; praz doŭhaje niaviedańnie, chto dzie i ci žyvy; praz naradžeńnie syna; praz hibiel adnych lepšych siabroŭ i zdradnictva inšych; praz kavarny na baćku danos i pahrozu aryštu; praz ščaślivaje — žyvy! — viartańnie z vajny… 

Patajemna ad baćkoŭ ja čytaŭ schavanyja ŭ piśmovym stale ich listy z vajny i na vajnu, amal trysta listoŭ. I ŭžo navat dziciačym rozumam razumieŭ, što ratavalisia jany ad žachaŭ vajny tolki kachańniem.

I maleńkim Pinchasikam. A tut — na tabie: «Niamiha…»

Mabyć, z-za toj «niamihi» mnie było asabliva škada baćku.

Z-za toj habrejskaj Niamihi, dzie jon nasamreč naradziŭsia; z-za toj Niamihi, dzie jahony baćka, moj dzied Sałamon, rabočy raźnicy, pamior ad suchotaŭ, kali baćku było dva miesiacy; z-za toj Niamihi, dzie babula Hita, pracujučy prybiralščycaj, adna zdoleła vychavać čaćviarych dziaciej, a zaraz lažyć u pryciemku vilhotnaha sutareńnia, u starejšaj dački, i słuchaje, jak hraje na skrypačcy ŭnuk Mulik…

«Nie, ja zastanusia Pinchasikam! I budu pisacca habrejem!» — čamuści z vyklikam abviaściŭ ja. Maci siadzić, abchapiŭšy rukami hałavu, nibyta ŭtrymlivaje na tvary sčarniełuju chmaru. «David, skažy jamu…» —

«Ja zabaraniaju! — dryžačym hołasam vymaŭlaje tata. — Nie, ja prašu ciabie, synok…» Z žacham hladžu, jak jahonyja vočy nabryńvajucca ślaźmi…

Ja nie viedaju jašče, što ŭ 37-m rasstralany Łazar Pinchasik, starejšy baćkavy brat.

Ja nie viedaju jašče, čamu kolki hod tamu z takoj naściarohaj šaptalisia baćki za ścianoj, čułasia tolki niešta pra kasmapalitaŭ i Birabidžan.

Ja nie viedaju jašče, što Michoełs byŭ zabity, a nie vypadkova trapiŭ pad koły… Tak, ja ničoha jašče nie viedaju. Ničoha z taho, pra što viedajuć jany. Ale maŭčać…

Chacia viedajuć, što ja ŭžo pra ŭsio viedaju. Ale maŭčać…

Usio žyćcio maŭčać pra toje. Da sychodu ŭ viečnuju cišyniu. 

Z mamaj, z archivu aŭtara

Z mamaj, z archivu aŭtara

Pieršaje spatkańnie ad pačatku vajny, 1943 h., z archivu aŭtara

Pieršaje spatkańnie ad pačatku vajny, 1943 h., z archivu aŭtara

Moj tatka, 1944 h., z archivu aŭtara

Moj tatka, 1944 h., z archivu aŭtara

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?